ZOMO

W marcu 1968 roku doszło w Warszawie i kilku innych miastach do protestów studenckich. Do rozpraszania studentów i innych osób solidaryzujących się z młodzieżą, użyto oddziałów ZOMO i ORMO ( tzw. "Aktywu Robotniczego" ). W czasie tych wydarzeń sprawnym dowodzeniem siłami porządkowymi zasłynął ówczesny Komendant Wojewódzki MO, płk. Henryk Słabczyk, który był autorem zastosowania przeciw manifestantom szyku "klina", w celu podzielenia tłumu na mniejsze grupy, co ułatwiało jego rozproszenie.


Po wydarzeniach marca 1968 roku wprowadzono nowe, bardziej funkcjonalne w warunkach bojowych mundury polowe "moro", wzorowane na wojskowych, ale różniące się niebiesko-szarym odcieniem, oraz, na wzór policji zachodnich, tarcze ochronne z tworzywa sztucznego, malowane na kolor "milicyjny". Stalowe, ciężkie hełmy zostały już wcześniej zastąpione lekkimi kaskami typu motocyklowego, wyposażonymi w gogle chroniące przed skutkami użycia gazów łzawiących.


Kolejne wystąpienia społeczne i związane z nimi walki uliczne powodowały stałe modernizowanie sprzętu bojowego.

Oddziały ZOMO były przez cały czas intensywnie szkolone, a poziom ich sprawności budził zainteresowanie najwyższych władz partyjnych. Zorganizowane z dużym rozmachem ćwiczenia "Dunajec'69", które odbyły się na lotnisku w krakowskich Czyżynach nadzorowali : minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała, oraz członek Biura Politycznego - Władysław Kruczek.


W grudniu 1970 roku na wybrzeżu wybuchły strajki spowodowane podwyżką cen artykułów żywnościowych. W wyniku konfrontacyjnego stanowiska władz, pokojowe demonstracje szybko przerodziły się w walki uliczne. Siły MO okazały się zbyt małe, aby opanować zamieszki - do akcji skierowano wojsko. 17 grudnia na stacji Gdynia Stocznia, do robotników idących do pracy oddziały wojska i milicji otworzyły ogień zabijając i raniąc kilkadziesiąt osób. Walki uliczne trwały w sumie 5 dni. Według oficjalnych danych w Gdyni i Szczecinie zginęło łącznie 44 osoby, a 1164 zostały ranne. Rzeczywista ilość ofiar mogła być jednak dużo większa.


Po wydarzeniach grudniowych oddziały ZOMO zostały zreorganizowane i rozbudowane liczebnie - powstały tzw. Bataliony Centralnego Podporządkowania ( BCP ), gdzie młodzi ludzie w wieku poborowym mieli możliwość odsłużenia zasadniczej służby wojskowej. W ten sposób oddziały ZOMO uległy niemal dwukrotnemu powiększeniu, dzięki czemu stały się bardziej dyspozycyjne. Kryteria rekrutacji do ZOMO były jednak bardzo rygorystyczne - kandydat musiał mieć co najmniej 180 cm wzrostu i ważyć minimum 90 kg. Każdy poborowy przechodził trzymiesięczne, mordercze szkolenie w jednostkach WOP, dzięki czemu wartość bojowa zomowców była dużo wyższa niż zwykłych, szeregowych milicjantów. Brutalność i bezwzględność działania zomowców, połączona z poczuciem całkowitej bezkarności, powodowała powstawanie plotek o rzekomym faszerowaniu funkcjonariuszy środkami psychotropowymi. Być może wpływ na taką opinię miał także wygląd zomowców w czasie walk ulicznych, którzy zmęczeni wielogodzinnymi gonitwami, z oczami podrażnionymi gazem łzawiącym, spoceni i zakurzeni wyglądali zaiste jak upiory z piekła rodem.


Na początku lat 70-tych na wyposażenie ZOMO wprowadzono armatki wodne polskiej produkcji "Hydromil 1", zbudowane na podwoziu Stara 28. Miały one zastąpić używane do tej pory enerdowskie polewaczki PSG-5. Mniej więcej w tym czasie zakupiono także w Austrii supernowoczesne - jak na tamte czasy - armatki wodne Steyer. Na wyposażeniu ZOMO znalazły się również nowe kaski z przyłbicami z plexiglasu, przezroczyste tarcze z tego samego materiału, oraz dłuższe pałki szturmowe o długości 65 cm. Tak wyposażeni zomowcy pojawili się na ulicach Ursusa i Radomia w 1976 roku, tłumiąc kolejne protesty robotnicze. Tym razem obyło się bez użycia broni palnej, powszechnie zastosowano natomiast jako formę represji tzw. "ścieżki zdrowia", czyli przeganianie aresztantów między dwoma szpalerami milicjantów pałujących na oślep ...

 
Dodaj link do:www.dodajdo.com